Jest rok 2021- wiosna. Kolejny rok pełen niespodzianek i wielkiego znaku zapytania. Nie wiem czy wszyscy pamiętają, większość pewnie tak. Jeszcze chodzimy w maseczkach, jeszcze nie wiemy, czy kolejnego dnia nie wylądujemy na kwarantannie, ale wszyscy żyjemy nadzieją, że to wszystko kiedyś dobiegnie końca. Praca w takich warunkach to istna loteria, ale oczywiście są tego pewnego rodzaju plusy. A oto jeden z nich. Sandra i Andrzej wybrali Kraków, jako miejsce swojej sesji ślubnej, bo tutaj się poznali, to tutaj zaczęła się Ich historia. Tym razem zamiast zatłoczonego miasta, trafiliśmy na przepełniony, nie ludźmi, a wiosennym słońcem Kraków.

Mogliśmy swobodnie kroczyć uliczkami miasta, tańczyć na Wawelu, sukiennice mieć tylko dla siebie, planty wydawały się być miejscem tylko dla ptaków, ale gołębie jakieś takie bardziej głodne niż zwykle (tutaj dodaję lekki śmiech). Sądzę, że już raczej nie trafię na taki Kraków jak ten sprzed kilku lat. Trafiliśmy na pierwsze rozkwitające na drzewach kwiaty, co skłoniło nas, by wyskoczyć w bardziej zalesione przedmieścia, ale wisienką na torcie byli oczywiście Oni- Sandra i Andrzej. Bo bez nich zdjęcia nie byłyby tak piękne, pełne radości i swobody. NATURALNE! Są takie Pary, przy których nic nie musisz, Twoim zadaniem jest tylko złapać chwilę, tacy właśnie byli.

Do dzisiaj się spotykamy i to w nieco innych okolicznościach, ale mimo tego co przynosi im los, dalej są takimi ciepłymi i pełnymi radości osobami.